Powstanie opowiadania.

Jestem autorką trzech blogów, opowiadań na moim dysku D i współautorką jednego bloga. Nie źle, nie? xD Piszę to po to, aby zakomunikować, że w zupełności rozumiem, że można się nabawić wstrętu do mojego sposobu pisania. No, bo w końcu jak ja piszę? Jak jakaś nienormalna. Na "Don't tell me that one day will be the end..." opisuję psychologiczne problemy bohaterów, na "Say: Who I really am?" jakąś przesłodzoną historyjkę. Tyle, że mnóstwo jest opowiadań miłosnych z The Wanted (wiem, co mówię), a sama też je tworzę. Ja moje blogi widzę pod kątem (oczywiście z wątkiem romantycznym, ale...):
- "Don't tell me..." - opisuję życie The Wanted pod względem pracy. Wszystko jest uzależnione od woli Scooter'a. Jeden błąd może kosztować bardzo dużo...
- " Say: Who I..." - bardziej opisuje relację między członkami zespołu.
W sumie łącząc te dwa blogi wyszłaby historia TW, a nie opowiadanie. Mniejsza, tu nie o tym.

Czytam naprawdę wiele blogów. Przebrnęłam przez wiele zakończeń: szczęśliwych i tragicznych. Zazwyczaj opowiadania kończą się śmiercią jednego z chłopaków (Nathan'a) w wyniku czego zespół przestaje istnieć - koniec bloga. Inne kończą się ślubem i przyszłościowym epilogiem jednego z bohaterów (Nathan) - koniec bloga. Każdy autor chcąc doprowadzić swoje opowiadanie do końca wybiera jedną z tych dróg. Nie kończy się go otwarcie, bo wtedy zawsze istnieje możliwość powrotu do niego, a jak kończymy to definitywnie. TW przestaje istnieć - to się kiedyś wydarzy. Tylko, że to wpłynie na nas. Ziemia nie przestanie się kręcić, Słońce nie zgaśnie... I my, i chłopcy będziemy żyli nadal... Nikt tego nie opisuje. Bo co, mam opisać jak na starość siedzą w fotelach bujanych i pykają fajeczkę? Absurd! Też tak myślałam...

Pewna dziewczyna napisała, że to już jej ostatni rozdział - ślub Nath'a, że więcej nie będzie, mimo próśb. Napisałam jej w komentarzu, że chcę aby dalej pisała. Chcę czytać jak Sykes pójdzie na wywiadówkę! I wtedy do mnie doszło, że pomimo setki (tak, serio) przeczytanych historii o tym chłopaku, nigdzie tego nie widziałam. A właśnie tutaj można fantazjować. W końcu nie dowiemy się co się stało z chłopcami, gdy zespół przestanie istnieć.

Długo nad tym myślałam. Aż pewnej nocy przyśniła mi się taka głupia sytuacja. Szłam jakimś korytarzem (takiej jakby radiostacji czy czymś w tym rodzaju) i stanęłam pod białymi, szpitalnymi drzwiami. Pchnęłam je i znalazłam się w pokoju, w którym znajdowało się parę dziewczyny bezradnie stojących pod ścianą. Na sofach, koło kawowego stolika siedzieli oni: Max, Tom, Nathan, Jay, Siva, Nano, Scooter. Nie pomyślałam sobie: "Wow, The Wanted"! Patrzyłam na ich smutne, wyżyte twarze, aż w końcu napotkałam Brown'a. Byłam na niego wściekła, tak bardzo chciałam aby pokręcił przecząco głową, ale on tylko rzucił teczki (kroniki TW) do kartonu i włożył niedbale do schowka. Kiwnął mi głową i wyszedł. Usiadłam na jego miejscu, na przeciwko Nath'a i tylko patrzyłam. W końcu z oczu chłopaka popłynęły ciche łzy. Obudziłam się z uczuciem pustki. Tak, jakbym straciła wszystko. 

To właśnie te uczucie wpłynęło na fabułę tego opowiadania. Ono nie będzie jak "Don't tell me..", nie będzie pisane pod wpływem chwili, nie będzie przypominało "Say: Who I..." opowiadało o marzeniach, trosce, nadziei.. To będzie i jest "A good day to tell end...". To ukazanie grupki chłopaków, na których nadszedł czas... To rozwinięcie tej pustki ze snu.

Myślę, że będzie warto choć spróbować zagłębić się w tej historii...

Na potrzeby tego opowiadania (coś każe mi to robić, nie pytajcie za dużo wyjaśniania) przerabiam zdjęcia. Tak, naprzykład powstał nagłówek (world+paint jak na te programy i swoje "zdolności komputerowe" jestem w szoku) oraz połączone zdjęcia chłopców. Anegdoty, sentencje pochodzą ode mnie lub są autorstwa członków The Wanted.

"Walczymy o to co daje nam szczęście, jesteśmy szczęśliwi, ale przychodzi dzień, gdy wszystko tracimy. Trzeba wtedy założyć nowe buty i pójść w kolejną drogę. Tylko, że to już nie jest dla nas wyłącznie stare obuwie... To nasza skóra, to my."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz